Dźwięk otwieranych drzwi wywabił z salonu drzemiące tam psy. Powitanie przez trzy merdające ogony sprawiało, że nawet po najbardziej wyczerpujących dwunastogodzinnych dyżurach jak ten dzisiejszy, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Wypuściłem zwierzaki do ogrodu, a sam wszedłem do domu. Z wieszaka w przedpokoju zdjąłem trzy smycze a z szafki poniżej wyjąłem kaganiec dla Coffee - mój mózg pracował na zdecydowanie zbyt wolnych obrotach by mieć szansę zareagować zanim czekoladowa suka wbije w coś zęby. Zapiąłem psy na smycze i powoli wyszliśmy na długo wyczekiwany przez czworonogi spacer.
Generalnie każde wyjście z nimi było dla mnie doskonałym sposobem na wypoczynek, jednak dziś czułem się wyjątkowo niepewnie. Jakby tego było mało nie zwracałem wystarczającej uwagi na to, gdzie tak właściwie idziemy i w pewnym momencie dotarło do mnie, że znajdujemy się w centrum Rio de Janeiro. Nagłe uświadomienie sobie, że dookoła mnie znajduje się tak wiele zupełnie obcych osób mogło skończyć się tylko w jeden sposób.
Sierra wyczuła atak paniki zanim jeszcze moje serce zaczęło bić szybciej. Suka zmusiła mnie do zejścia z zatłoczonego chodnika i zatrzymana się pod ścianą jednego z wieżowców. Czułem, że mój oddech jest coraz płytszy i coraz szybszy, a myśli biegną zbyt szybko by jakakolwiek była w stanie zostać zauważona. Nie wiedziałem nawet kiedy usiadłem na ziemi. Poczułem tylko jak wielki, czarny pies wciska się za wszelką cenę na moje kolana, liżąc mnie po ukrytej w dłoniach twarzy. Po chwili dołączył do nas Cliff. Dwa mokre języki i dwa nerwowo uderzające o moje nogi ogony. Starając się za wszelką cenę skupić na obecności psów udało mi się uspokoić, jednak jeszcze przez jakiś czas siedziałem na chodniku z zamkniętymi oczami i drżącą ręką głaskałem dobermankę. Z tego stanu wybił mnie czyjś głoś i lekki dotyk na ramieniu. Podniosłem głowę i zobaczyłem pochylającą się nade mną kobietę.
- Wszystko w porządku? - spytała.
Pokiwałem głową.
- Tak, dzięki - odparłem z trudem przywołując na twarz cień uśmiechu.
<Tãnia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz