POPRZEDNIE OPOWIADANIE
- Rozumiem... - westchnąłem lekko zaskoczony, że dziewczyna nie była w stanie wnieść do śledztwa, którym akurat się zajmowałem nawet najdrobniejszego szczegółu jakim chociażby byłaby informacja, czy jej pracodawca żył jeszcze, gdy u niego była. Cóż...trzeba będzie w takim razie zdać się na wyniki pobranej z jego domu krwi, mogących pomóc nam w ustaleniu przybliżonej daty jego zamordowania, co z pewnością potrwa kilka dni. Próbując nie dać tego po sobie poznać, spuściłem na chwilę wzrok na ułożony na kolanach notatnik, po czym rzuciłem kolejne rutynowe zdanie. - Proszę sobie przypomnieć co robiła Pani od tamtego... - nim udało mi się dokończyć, do środka wtoczył się pijany niczym Meserszmit mężczyzna, a zaraz za nim weszła wyraźnie zdenerwowana Samantha.
- Dar, przepraszam. Próbowałam go przytrzymać na zewnątrz, ale wyrwał mi się.
Po tych słowach oparła się o ścianę odwrócona do nas plecami, jakby wstydząc się za swoją nieudolność i bojąc się mojej reakcji. Prawdę powiedziawszy nie mogłem się jej dziwić, przecież jako policjantka powinna znać wszystkie możliwe chwyty pozwalające jej na wymuszenie uległości na ludziach. Wiedząc jednak z własnego doświadczenia do czego jest zdolny otumaniony od co najmniej kilku dni alkoholem umysł, powstałem z kanapy i, kładąc jej delikatnie rękę na ramieniu, oświadczyłem:
- Już dobrze, nie ma o czym mówić. Właściwie i tak zmierzałem do końca.
- Czyli coś jeszcze Ci zostało... - zauważyła, rzucając mi szybkie spojrzenie.
- Owszem, ale najważniejsze informacje zostały pozyskane.
Odpowiedź kobiety utonęła w głośnym trzasku rozbitych o ścianę tuż koło naszej dwójki szklanek, czego oczywiście nie mogłem tak pozostawić, toteż zwróciłem się ledwie dosłyszalnym szeptem do mojej współpracowniczki:
- Wyprowadź przesłuchiwaną na zewnątrz i zapytaj ją w radiowozie o to, co robiła od poniedziałku, a ja w tym czasie postaram się uspokoić tego jegomościa oraz uświadomić go jaka kara grozi mu za nawet nieumyślne zaatakowanie stróża prawa na służbie.
<Tãnia ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz