niedziela, 10 czerwca 2018

Od Cassie Vares

Dzisiejszy dzień był istnym szaleństwem. Ledwo co oddaliśmy do innego ogrodu dwa tygrysy i już przybył mi kolejny podopieczny, małe lwiątko. Miałam ogromne szczęście, że matka nie odrzuciła swojej pociechy i może dorastać przy niej. Tak czy siak, będę musiała je przyzwyczaić do pozostałych opiekunów, karmicieli i reszty ekipy. Po powrocie też nie było lekko. Ojciec kolejny raz zawalił mnie papierami. Dodatkowo nasz ogrodnik miał znowu pretensje o rozkopany trawnik i pogryzione meble. Do łóżka dotarłam grubo po północy.

Następnego dnia miałam wolne, a mój plan na ten poranek był prosty. Wyspać się. Jednak posiadając dwa sporych rozmiarów molosy domagające się uwagi o każdej porze dnia i nocy nie było to możliwe. Kira bez żadnych ceregieli władowała mi się do łóżka. Otworzyłam zaspane oczy i pierwsze co ujrzałam był jej pysk. Obwąchiwała moją twarz, aby po chwili dać mi mokrego buziaka. Zepchnęłam jej cielsko na podłogę obok Hannibala. Skarciłam sukę i podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na wpatrujące się we mnie psy. Westchnęłam niechętnie, po czym ruszyłam w stronę kuchni. Szybko zjedliśmy śniadanie, ogarnęłam się i zapakowałam psy do jeepa brata. Ten piątek był naprawdę słoneczny i nie zapowiadało się, aby coś poszło nie tak. Dojazd na plażę zajął nam ponad godzinę. Niestety korki były ogromne. Na miejscu założyłam psom kagańce i udałam się bliżej wody. Tam, gdzie zawsze przyjeżdżałam nie było żywej duszy. Daleko od hoteli i sklepów, dlatego ludzie się tu nawet nie zapuszczali. Moi podopieczni zajęli się zabawą, a ja czytaniem książki.

Do domu wróciliśmy wieczorem. Padnięte zwierzaki nie miały już siły na nic. Zostawiłam je na zewnątrz. W willi jak zawsze nikogo o tej porze nie było, poza Ritą. Gosposia nie za bardzo lubiła moje bestyjki. Teraz miałam już chwilę dla siebie. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam kolację i przygotowałam się do wyjścia. Miałam ochotę się tylko zabawić, rozważnie lub mniej. Taksówka zawiozła mnie do jednego z barów. To tu mieli najlepsze drinki pod słońcem. Uśmiechnęłam się delikatnie sama do siebie i weszłam. Ku mojemu zdziwieniu nie nie było dużo osób. Bez problemu zajęłam miejsce przy barze i zamówiłam sobie pierwszą kolejkę. Barman uwinął się szybko i już po chwili miałam swoje zamówienie w dłoni. Bez namysłu wyszłam na ogródek i zajęłam jedyny wolny stolik. Odpaliłam papierosa i zaczęłam obserwować pijanych nastolatków. Po chwili pogrążyłam się we wspomnieniach. Przypomniało mi się jak kiedyś też tak spędzałam czas z przyjaciółmi.

- Wolne? - Z zamyślenia wyrwał mnie obcy głos. Spojrzałam w jego stronę.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz