piątek, 18 maja 2018

Od Matthewa Chaveza

Powoli otworzyłem oczy, wbijając wzrok w sufit. Z tego co kojarzę to była sobota - mój ulubiony dzień - i godzina około dziewiątej. Zwlokłem się z łóżka, a następnie zacząłem szukać wzrokiem, swojego szczurzego przyjaciela. Po nieudanej próbie dostrzeżenia Rocky'ego, wolnym krokiem ruszyłem do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Tak jak się sądziłem, ten okropny jazgot wydobywały durne bajki, które mój brat właśnie oglądał. Szybkim krokiem wparowałem do salonu, a następnie ściszyłem trochę telewizor, aby po chwili dostać kapciem po głowie od Dan'a (czyli tak jak każdego ranka). Masując obolałe miejsce, wlokłem się w stronę kuchni.
-No cóż... płatki z mlekiem czy mleko z płatkami? - Zadałem sobie pytanie śmiejąc się pod nosem. Za dużego wyboru nie było co mnie jednak trochę zdziwiło. Nie zastanawiając się długo, wsypałem płatki do miski i zalałem je mlekiem a po chwili już siedziałem przy stole. Po skończeniu śniadania, udałem się do swojej sypialni, aby się ubrać, przy okazji zabierając ze schodów odnalezionego szczura. Po nie całych dziesięciu minutach byłem już ubrany, postanowiłem jeszcze nakarmić Rocky'iego przed wyjściem, więc wsypałem do jego miseczki trochę ziaren, odkładając go obok pełnego naczynia. Korzystając z wolnej chwili, spakowałem do plecaka kilka spray'i o różnych kolorach i butelkę wody. Gdy szczur wciągnął wszystkie ziarenka, włożyłem go do kieszonki w bluzie i skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych. Ruszyłem w stronę plaży dość energicznie, włączając na chwilę telefon, aby uświadomić sobie, że jest 10:29. Schowałem komórkę do tylnej kieszeni spodni i zacząłem śledzić wzrokiem mijających mnie ludzi. Rocky co chwila wychylał głowę z mojej kieszeni, aby popatrzeć na dziwnie ogromne przedmioty wymyślone przez ludzi. Po około dwudziestu minutach żwawego spaceru, stanąłem na miękkim piasku. Po zdjęciu butów oraz skarpetek ruszyłem dalej. Kamyczki były dosyć ciepłe i miło ogrzewały moje nagie stopy. Usiadłem niedaleko wody i zacząłem wsłuchiwać się w wolno podpływającą do mnie ciecz. Spędziłem tak chyba z pół godziny. Rocky zaczął już się domagać większej uwagi, więc wyszedł z mojej kieszeni i wszedł mi na brzuch. Zacząłem się śmiać, gdy zwierzę. zaczęło łaskotać pazurkami mój brzuch. Pomijając fakt, że ludzie się na mnie dziwnie patrzyli, świetnie się bawiłem. Nagle poczułem bardzo poważną suchotę w moich ustach, więc pierwsze co zrobiłem to wyjąłem z plecaka pożądaną butelkę. Po kilku łykach, zakręciłem flakon jeszcze w połowie pełny. Nie zauważyłem nawet, że ktoś za mną stoi. Zorientowałem się dopiero kiedy kogoś cień zasłonił mi słońce.
-Witaj - Powiedziałem, mrużąc oczy i próbując rozpoznać z kim rozmawiam.

<Silvana  Bragança?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz